sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział trzynasty

Próbowałam ogarnąć w sobie panikę, jednak na nic. Byłam w potrzasku, z którego nie było wyjścia. Wiedziałam to doskonale. Nikt, kto chodzi po czyimś domu pod nieobecność właściciela nie może być kimś nastawionym przyjacielsko, z sympatią. A przynajmniej moje dotychczasowe doświadczenia pokazały mi, że być tak nie może. W końcu cała ta sytuacja doskonale przypominała mi wakacje, kiedy to Harry chodził po moim domu, jako mój przyszły porywacz i jak się później okazało, niedoszły morderca. Jednak teraz, nie miałam żadnej szansy na to, aby wyjść z całej sprawy cało. W końcu to była kobieta, a jak wiemy, kobiety uwieść się nie da. Bo gdyby nie to, że pomiędzy mną i Harrym nie wywiązałoby się nic bliższego, pewnie już od kilku miesięcy leżałabym nieżywa, zakopana w lesie. I nie, nie mam na myśli tego, że celowo doprowadziłam do takiego stanu rzeczy, ja po prostu..
Odgłos obcasów na schodach doprowadził do nagłego przerwania moich durnych rozmyślań i zmotywował mój umysł do działania. Musiałam znaleźć jak najszybciej coś do obrony, bo doskonale wiedziałam, że jeśli poddam się bez walki, zginę od razu, jak tchórz. Jeśli miałam umierać, to chociaż z godnością. Złapałam za szczotkę do włosów, która leżała na komodzie.. No cóż, nie była to może jakaś wyszukana broń, ale lepsza taka niż żadna.
W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły, a progu pojawiła się Alison. Moje serce napełniło się nadzieją i szczęściem, ponieważ w końcu byłyśmy tak jakby przyjaciółkami.. Co z tego, że nie rozmawiałyśmy od trzech, czy czterech miesięcy? Przecież chyba tak po prostu mnie nie "odlubiła". 
Myślałam, że będzie moją zbawczynią, dopóki nie zauważyłam, że trzyma broń w ręku. I owszem, przez chwilę przemknęła mi myśl, że mogła ją trzymać ze względu na ochronę osobistą przed kimś, kto mógł się na mnie czaić, jednak gdy jej ręka uniosła się do górze, z pistoletem wycelowanym prosto w mnie, zmieniłam zdanie. To ja byłam jej celem, a ona moją zabójczynią.
- I co, i znowu się widzimy - odezwała się wreszcie, lodowatym, kpiącym tonem przez który przez moje ciało przeszły ciarki. - Tylko, że widzisz, teraz ja mam przewagę. Już mi nie staniesz na drodze.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedziałam o co jej chodzi. Ja miałabym jej stać na drodze? Niby w czym? Traktowałam ją przecież jako przyjaciółkę. Zresztą, nie miałyśmy też jakichś większych powiązań. I na dodatek, skąd miała pistolet? Znaczy wiem, że w Stanach każdy może dostać broń bez żadnego pozwolenia i nie musi też mieć większego budżetu pieniężnego, jednak nigdy nie pomyślałabym, że Ali może być osobą, która taką rzecz będzie trzymała w domu. A co jeśli ona też jest członkinią jakiegoś gangu? Ta myśl mnie przerażała, jednak w tym mieście zdarzyło się już tyle absurdalnych rzeczy, że i ta by mnie już nie zaskoczyła.
- Dlaczego on ciebie woli? Dlaczego nie mnie, co? Co w takiego w tobie jest? Jesteś nie dość, że brzydka i głupia, to jeszcze tak cholernie wkurwiająca, a on i tak woli ciebie! Rozumiesz to?! Woli CIEBIE! - krzyczała dziewczyna, a ja mrugałam szybko oczami, ledwo mogąc nadążyć nad jej słowami. 
Nie wiedziałam o kogo jej chodzi. Przecież nie o Harry'ego. A przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu to ona sama przestrzegała mnie przed nim, opowiadała o tym jaki jest i co robił innym dziewczynom. Nie mogło chodzić o niego.
- Ale.. o kim tym mówisz? - zapytałam cicho, ciągle przypatrując się broni w jej ręce. Cicho modliłam się w myślach, aby przez przypadek z napadu furii nie nacisnęła na spust.
- O Harrym, kurwa, o Harrym! Nie wiedziałam, że jesteś na tyle popierdolona, żeby nie znać nawet jego imienia! Ja pierdolę, ja pierdolę - powtarzała niczym mantrę - Jak on może cię kochać, JAK?!
- Ja.. uhm..
- Wiesz co, lepiej już nic nie mów. Zabiję cię i będzie po sprawie. Ja będę szczęśliwa, Harry też. W końcu wróci do nas, swojej rodziny, pokocha mnie.. Bez ciebie będzie lepiej. Ty jesteś jakimś nieporozumieniem, już od wakacji. Nie wiem jak mogłam się zgodzić na to, aby udawać twoją przyjaciółkę. Jak ja z tobą w ogóle wytrzymywałam? Ach, może dlatego, że miałam świadomość tego, że i tak umrzesz? Ale teraz też ją mam, więc nic straconego.
- Ja ci nic naprawdę nie zrobiłam, a z Harrym, wszystko skończone.. Możesz go wziąć, ja zaczynam nowy rozdział i..
- Ty nie rozumiesz, prawda? Ty nie rozumiesz, że on chce się dla ciebie zmienić, odrzuca każdego kto wiąże się z jego wcześniejszym życiem, tak? On myśli, że jak się stanie święty to go pokochasz! A ty tak po prostu sobie mówisz "to koniec". Ja pierdolę, jesteś suką, nie wartą go. Co on kurwa w tobie widzi?
- Uhmm.. Ja.. Ja..
- ODPOWIEDZ MI! - ryknęła, praktycznie przez łzy, brunetka. Widziałam jak jej ręka drży.
- Ja nie wiem, naprawdę nie wiem.. Przepraszam..
W tej samej chwili pistolet wystrzelił, jednak Alison była tak roztrzęsiona, że nie trafił we mnie. Jednak w chwili, gdy miałam zerwać się do ucieczki, poczułam męskie ramiona na sobie, które mnie przytrzymują, a następnie ktoś założył mi materiałowy worek na głowę. Nie widziałam nic. Poczułam jedynie jak jakaś igła wbija się pod moją skórę i przekazuje mi jakiś płyn. Nigdy nienawidziłam jakichkolwiek zastrzyków, a w tej atmosferze, doskwierało mi to jeszcze bardziej. Chciało mi się płakać i wiedziałam, że to już na pewno koniec. Jeśli to nie była trucizna, to z pewnością za chwilę zostanę zastrzelona.. Ziewnęłam pod nosem, czując się coraz bardziej słaba.. No tak, kolejne porwanie..

Od autorki: Powiem tak, rozdział jest niesamowicie krótki jak na kolejną miesięczną przerwę, ale chyba nie chcę Wam zdradzać od razu z kim spiskuje Alison. ;) Mam dla Was też dwie wiadomości, jedną dobrą i jedną złą. Dobra: nowy rozdział pojawi się na początku przyszłego tygodnia, ponieważ mam już rozpisany plan akcji na kolejne pięć rozdziałów i wiem już co i jak pisać. Zła: rozdział osiemnasty będzie ostatnim. Przepraszam, czuję niechęć do tego opowiadania już od dłuższego czasu. Zaczęłam pisać go w 2013, kiedy byłam zafascynowana takimi opowiadaniami jak Dark, czy After.. Teraz no cóż, trochę mi się odmieniło i wolę inną tematykę. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe. Krótka, (jak na razie) dobra zapowiedź: rozdziały szesnasty i siedemnasty będą NAPRAWDĘ spektakularne i jestem pewna, że nikt z Was nie będzie się spodziewał takiego obrotu sprawy + osiemnasty będzie swego rodzaju epilogiem i przemyśleniami Liz. Wydaje mi się, że macie na co czekać. Pozdrawiam i do napisania niebawem!