Stałem przy barze, popijając piwo i rozglądając się wokół, w poszukiwaniu jakieś łatwej panienki na noc. Szło mi dość opornie, bo każda, która tylko się do mnie przystawiała, wyglądała jak krzyżówka szczura z ropuchą. Nie tego szukałem. Z każdą chwilą coraz częściej kwestionowałem to, czy w tym mieście nie ma już żadnych atrakcyjnych kobiet, bo to co widziałem tutaj, na pewno takie nie było. W momencie, kiedy miałem udzielić sobie odpowiedzi na pytanie, zauważyłem pewną, dość niską blondynkę. Stała pod ścianą, panicznie szukając wzrokiem kogoś wśród tańczących na parkiecie. O dziwo, nie była tak brzydka jak cała reszta dziewczyn w klubie. Była nawet ładna. Wyglądała zupełnie niewinnie i nieśmiało. Była dla mnie idealna. Zupełnie taka, jakiej szukałem. Lubiłem ten typ dziewczyn, zawsze był dla mnie nowym wyzwaniem. Uśmiechnąłem się zadziornie, kierując swój wzrok na Jasona, jednego z moich kumpli
- Widzisz tą dziewczynę? - zapytałem, kiwając głową na blondynkę, która w tym momencie zwróciła swój wzrok w naszą stronę. Wyglądała na jeszcze bardziej przelęknioną niż wcześniej. Jason spojrzał na nią.
- No - kiwnął głową. - Dobra dupa.
- Nie patrz tak na nią - warknąłem, zauważając, że przyjaciel nie może spuścić z niej wzroku. Zirytowało mnie to. Nie lubiłem, kiedy ktoś chciał zagarnąć moją zdobycz.
- Ale..
- Zamknij mordę, idę do niej - oznajmiłem, stawiając piwo na barze. Idałem się w stronę dziewczyny, próbując przecisnąć się przez zatłoczone pomieszczenie.
- Cześć mała - rzuciłem szybko z bezczelnym uśmiechem na twarzy, kiedy przed nią stanąłem.
- Emm.. cześć - odpowiedziała nieśmiało, spuszczając głowę by ukryć powoli pojawiające się na jej policzkach rumieńce. W światłach dyskoteki nie mogłem dokładnie stwierdzić jak wygląda, jednak wydaje mi się, że wyglądała wtedy kusząco.
- Chcesz coś do picia?
- Nie piję alkoholu.
- No błagam cię. Chociaż jeden drink! - zawołałem, podnosząc jej podbródek tak, aby jej wzrok spoczął na moim. Miała piękne zielone oczy.
- Nie - odpowiedziała krótko blondynka i przewracając swoimi oczami, odepchnęła moją rękę od siebie.
- No więc po co tu jesteś kociaku, skoro zamierzasz być trzeźwa przez resztę wieczoru?
- Czekam na przyjaciółkę - powiedziała, wzruszając ramionami. Po chwili kontynuowała - Tylko, że zniknęła kilka godzin temu, zostawiając mnie tu samą i nie mam jak wrócić do domu, ponieważ zapomniałam zebrać ze sobą pieniądze.
- Mogę cię podwieźć, jeśli tylko ze mną zatańczysz.
- Ugh, okej - dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody, choć widziałem, że nie jest wyjątkowo chętna na moją propozycję. Złapałem ją za rękę, ciągnąc na zatłoczony parkiet.
- Uśmiechnij się dla mnie słońce - powiedziałem, ponownie łapiąc jej podbródek i patrząc jej głęboko w oczy. Ona za to lekko się uśmiechnęła, widocznie nie chcąc tego robić. Przycisnąłem ją blisko do siebie tak, że nasze biodra się stykały, ocierając się o siebie wraz z rytmem muzyki.
*Liz's POV*
Ręce chłopaka, z którym tańczyłam, owinęły się wokół mojej talii, a z każdą chwilą schodziły coraz niżej. Czułam się niekomfortowo w tej pozycji. Nigdy nikt nie zachowywał się tak wobec mnie. Ale nie miałam wyboru. Wolałam to, niż wracanie kilkanaście kilometrów na nogach. Cicho westchnęłam, gdy dłonie szatyna były już niebezpiecznie blisko mojego tyłka poprawiając je tak, aby spoczywały na moich plecach. Widocznie mu się to nie spodobało ze względu na to, że znów jego ręce wróciły na swoją poprzednią pozycję. Zirytowana jego posunięciem, odsunęłam się nieco, wyswobadzając się z jego objęcia.
- Co? - zapytał, marszcząc brwi, widocznie zdezorientowany moim zachowaniem.
- Muszę do toalety - rzuciłam szybko, przeciskając się między ludźmi w stronę toalety.
Gdy byłam już przy drzwiach, postanowiłam poprawić swojego buta, który nieco zsunął mi się ze stopy. Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam stojącego przy mnie znajomego chłopaka z lokami. Uniosłam brwi, nie rozumiejąc dlaczego mnie śledził.
- Nie mów, że zamierzasz iść za mną do toalety - powiedziałam, przewracając oczami na co on się zaśmiał.
- Nie, nie zamierzam, ale muszę cię pilnować.
- Że co? - zapytałam zdezorientowana, nieco marszcząc w brwi w sposób, który Lucas zawsze nazywał słodkim. - Nie mam pięciu lat żeby ktokolwiek mnie pilnował, a zwłaszcza ty!
W odpowiedzi szatyn tylko potrząsnął głową, wciąż się śmiejąc. Cicho westchnęłam, wchodząc do środka, a następnie przez następne kilka minut, upewniając się czy znowu za mną nie pójdzie. Chwilę potem weszłam do jednej z kabin, opuszczając deskę klozetową na dół i na niej siadając. Zaczęłam przegrzebywać moją torebkę w poszukiwaniu telefonu, którego jak zauważyłam, zapomniałam zabrać ze swojego łóżka. Potrząsnęłam głową, nie wierząc w to, w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazłam, kiedy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi do toalety. Boże, żeby to tylko nie był on.
- Kotku, gdzie się chowasz? - usłyszałam niski, lekko chrapliwy głos należący do mężczyzny. Cholera, to jednak był on. Nic się nie odezwałam, czekając na najgorsze. Nie minęło kilka sekund, kiedy drzwi mojej kabiny się otworzyły.
- Idź stąd - cicho wymamrotałam, patrząc w zupełnie innym kierunku od tego, w którym stał chłopak.
- Nie zamierzam - zachichotał szatyn, zbliżając się do mnie, przez co stanęłam na nogi, posuwając się ku tyłowi. Jednak już po dwóch krokach, uderzyłam plecami o ścianę. Na twarzy chłopaka pojawił się bezczelny uśmiech i podchodząc do mnie, przybliżył swoje usta do mojego ucha, a ręce owinął wokół moich bioder. Czułam na sobie jego ciepły oddech.
- Nie uciekaj przede mną - wyszeptał, lekko przygryzając płatek ucha, a ja w zniesmaczeniu przygryzłam moją dolną wargę.
Sekundy potem poczułam jego ciepłe usta na swojej szyi, jednak po chwili oderwał się ode mnie, podnosząc mnie i stawiając na klapie sedesu. Widocznie nie pasował mu mój krasnoludkowy wzrost. Lecz teraz, byłam od niego sporo wyższa. Pewnie dlatego lekko nacisnął na moje plecy, żebym się nad nim pochyliła, by mógł mnie pocałować. Lecz zamiast tego, zbierając w sobie całą siłę, odepchnęłam go od siebie o kilka dobrych metrów, przez co wypadł przez drzwi prosto na umywalki.
- Zadziorna, lubię takie - powiedział melodyjnym tonem, uśmiechając się w sposób, po którym zauważyłam, że tylko pogorszyłam swoją sytuację.
A chyba jeszcze gorzej niż trafienie do jednej kabiny z potencjalnym gwałcicielem być nie mogło. Szybko odepchnął się od umywalek, z powrotem wracając do kabiny, lecz tym razem, zamykając ją na zamek. Ciężko westchnęłam, winiąc się za to, że nie pomyślałam o tym co on, tylko że dużo wcześniej, już po samym wejściu tutaj. Szatyn przykleił się z ustami do mojego dekoltu, wędrując rękoma po moich plecach w poszukiwaniu zamka od sukienki.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, lekko uderzając swoim kolanem w jego tors.
Jak widać nic nie pomogło. A jedyne co spowodowało to to, że chłopak z większą pewnością rozpiął moją sukienkę, powoli ją zsuwając ze mnie tak, że zostałam w samej bieliźnie. Zamknęłam oczy, cicho modląc się o to, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej.
- Jesteś moja kotku - mamrotał chłopak, niczym w transie, po czym przyssał swoje usta do mojej szyi.
W chwili, gdy jego ręce zaczęły majstrować przy moim staniku, usłyszałam odgłos otwieranych drzwi pomieszczenia, a w moim sercu nagle pojawiła się nadzieja na lepsze zakończenie tej nocy.
- Puść mnie zboczeńcu! - krzyknęłam, wierząc w to, że ktoś jakoś zareaguje na moje słowa.
- Liz? - usłyszałam znajomy głos Alison. Czyli nadeszło moje zbawienie.
- Tutaj jestem! - zawołałam rozpaczliwym głosem, próbując jeszcze raz odepchnąć od siebie szatyna, właśnie robiącego na mojej szyi malinkę.
Od razu zauważyłam to, jak moja przyjaciółka szarpie za drzwi kabiny, próbując je otworzyć. Lecz bezskutecznie. Były zamknięte. Musiałam coś zrobić. Długo się nie zastanawiając wskoczyłam na chłopaka, owijając swoje ręce wokół jego szyi, a nogi wokół bioder, zaczynając go całować, przez co cofnął się nieco do tyłu, uderzając plecami o drzwi kabiny. Musiałam przyznać, że wcale tak źle nie całował, a jego usta smakowały dość dobrze, choć wyraźnie czułam na nich smak alkoholu. Jednak gdy zamierzał dostać się ze swoim językiem do środka, zręcznie otworzyłam drzwi kabiny, zeskakując z niego tak, że ponownie cofnął się do tyłu. W pośpiechu złapałam moją sukienkę, stając za szatynką i ubierając z powrotem swoją sukienkę. Wystraszona Alison patrzała na nas obojga z nieco wytrzeszczonymi w zdumieniu oczami.
- Co ty do cholery chciałeś jej zrobić Styles? - zaczęła krzyczeć na chłopaka, który tylko potrząsnął głową z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Ja? Nic. To ona jest puszczalska.
- Że co?! - wykrzyknęłam, mając ochotę strzelić w pysk temu kolesiowi.
- Nic, nic skarbie - zaśmiał się chłopak, wymijając nas i wychodząc z pomieszczenia.
- Wszystko okej? - zapytała zdenerwowana Alison, na co kiwnęłam głową, podchodząc do umywalki i przemywając twarz, nawet nie przejmując się tym, że mój tusz do rzęs się rozmaże.
- Chcę do domu - oznajmiłam, wycierając twarz w papierowy ręcznik. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, biorąc mnie pod rękę i wyprowadziła na zewnątrz..
****************************************************
Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że musieliście czekać tydzień na rozdział, ale ugh, choć miałam go już od dawna napisanego, nie miałam jak dodać ze względu na brak jakiegokolwiek czasu na choćby włączenie komputera. Dlaczego? Mam naprawdę dużo nauki. Zwłaszcza przez to, że w zeszłym tygodniu byłam chora i musiałam teraz wszystko nadrabiać. Ale teraz spróbuję robić to płynniej. Rozdział jak obiecywałam, dość ciekawy, a więc mam nadzieję, że się podoba. :) x
Świetny! Naprawdę. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. :) Xx
OdpowiedzUsuńnie musisz przepraszać :) nadrobiłaś to masakrycznie dobrym rozdziałem! Bardzo mi się podobało jak podałaś perspektywę z strony Harry'ego i Liz, świetne c:
OdpowiedzUsuńPisz dalej! x
jej, świetny.. wiedziałam, że ją sobie upatrzy.. fajnie, że wprowadziłaś perspektywy, to dodaje opowiadaniu kolejnych emocji i wyjaśnia niektóre rzeczy ukazując co czują i myślą dane osoby.. lecę czytać kolejne <3
OdpowiedzUsuń@serioouss xx
Cudny.. ;)
OdpowiedzUsuń